Miał zdetronizować kałasznikowa i stać się duma radzieckiej, a potem rosyjskiej myśli technologicznej. Niestety, karabin szturmowy AN-94 – kreowany na doskonałą broń przyszłości stał się wielkim niewypałem. W sensie dosłownym!

Zalety automatu kałasznikow najczęściej replikowa­nego karabinu szturmowego na świecie – są powszechnie znane. Tani w produkcji, prosty w obsłudze i konser­wacji, zwłaszcza w rękach niezbyt dobrze przeszkolo­nych wojowników, a przede wszystkim niezawodny na­wet w najpodlejszych warun­kach użytkowania.

Wady konstrukcji są również znane, lecz znacznie węższemu gronu specja­listów. Podstawowa to mocne drgania broni podczas strzelania ogniem ciąg­łym, powodujące duży rozrzut pocisków już na średnich (200-300 metrów) dy­stansach. Każdy, kto choć raz widział, jak się ostrzeliwuje pociskami smugo­wymi tarczę sylwetkową z odległości 300 metrów, dobrze wie, że tylko pierwszy pocisk z serii leci tam, gdzie go skierował strzelec. Pozostałe natomiast „pan Bóg nosi” z grubsza w kierunku celu…

AK-74

Za niezawodność kałasznikowa i jego niezbyt dużą precyzyjność odpowiada ten sam szczegół konstrukcji – duża masa ze­społu ruchomego broni oraz jego duża prędkość w krańcowych pozycjach.

Właśnie wbijanie na siłę naboi do komory i równie gwałtowne wyrywanie łusek po strzale zapewnia niewrażliwość broni na stopień zanieczyszczenia i jakość amunicji. Masywne, a do tego „latające” z dużą prędkością części ruchome – za­mek i suwadło – powodują jednak trudne do opanowania drgania broni i duży roz­rzut pocisków.

ROZSTANIE Z KAŁACHEM

Radziecki przemysł zbrojeniowy posta­nowił coś z tym fantem zrobić. Na po­czątku lat 80. Gławnoje Rakietno-Artilerijskoje Uprawlenije Ministerstwa Obrony ZSRR ogłosiło konkurs na pro­jekt karabinu szturmowego, który miał­by zastąpić AK-74 (model kałasznikowa z 1974r., używany przez wojsko podczas wojny w Afganistanie).

Plan zmiany karabinu szturmowego i ogłoszony konkurs otrzymały roboczą nazwę Projekt Abakan. Uwarunkowań konkursu było sporo, ale nadrzędny cel jeden: 2-krotne zwiększenie skutecz­ności bojowej w porównaniu z obec­nie używanym wzorem. Oznaczało to mniej więcej… 10-krotne zmniejszenie wielkości rozrzutu pocisków przy strze­laniu ogniem ciągłym. Wyzwanie było naprawdę duże! Ponadto wymagano aby karabinek strzelał małokalibrowym nabojem pośrednim 5,45x39mm, był zasilany z magazynka od AK-74, mógł być wyposażony w radzieckie celowniki optyczne i elektrooptyczne oraz granatniki podwieszane GP-25 „Kastior” i GP-30 „Obówka”. Nowa broń miała również pasować do standardowych uchwytów w transporterach opancerzonych i bojowych wozach piechoty.

Do konkursu stanęli znani radziec­cy konstruktorzy broni strzeleckiej: I.J. Stieczkin (konstruktor znanego u nas i na Zachodzie pistoletu Stieczkina), N.M. Afanasiew, G.A. Korobow, S.I. Kokszarow, W.M. Kałasznikow (syn sławnego Michaiła Kałasznikowa), G.N. Nikonow i inni. Możliwości konwen­cjonalnego schematu, według którego działa automat Kałasznikowa, jak i do­minująca większość podobnych broni XX stulecia, z góry zostały uznane za przestarzałe. Dlatego autorzy projektów musieli wymyślić coś zupełnie nowego.

Prace nad nowym wzorem broni strzeleckiej trwały około 10 lat. W efek­cie powstało mnóstwo prototypów, któ­re były dowodem na to, że konstrukto­rzy zupełnie wie wiedzieli, co należy rozumieć pod pojęciem „zwiększenia skuteczności bojowej”. Nie wchodząc w techniczne szczegóły: wszyscy skupili się na tym, aby stworzyć coś, co będzie odmienne od konstrukcji Kałasznikowa, a nie nad rzeczywistą jakością karabinu szturmowego.

Droga do końca Projektu Abakan była długa i wyboista. Pierwsze próby poligonowe wspomnianych prototypów odbyły się w roku 1987 w atmosferze ścisłej tajemnicy. Wytypowano wów­czas kilka projektów i ich konstrukto­rzy otrzymali wskazówki co do dalszego doskonalenia.

Dopiero w roku 1993, a więc już dwa lata po upadku ZSRR, konkurs zo­stał rozstrzygnięty – wygrał go karabin szturmowy konstrukcji Gennadija Nikonowa. Broń została rekomendowana do przyjęcia na uzbrojenie wojsk Fede­racji Rosyjskiej. Nadano mu abrewiaturę AN-94, czyli „Automat Nikonowa, wzór 1994”. Zakłady Metalowe w Iżewsku IŻMASZ otrzymały polecenie przygotowania się do seryjnej produkcji no­wej broni.

Niektóre prototypy Nikonowa skonstruowano w układzie z gniazdem magazynka umieszczonym za chwytem pistoletowym (układ bez kolby właściwej znany również jako bull pup), inne w układzie z gniazdem magazynka przed chwytem pistoletowym i punktem podparcia kolby na jednej linii z lufą (układ liniowy) lub w układzie klasycznym. Większość prototypów wyposażona była w magazynek dostawiany od dołu, jednak istniał również prototyp z magazynkiem dostawianym od prawej strony. Ostatecznie broń produkowana seryjnie to konstrukcja w układzie klasycznym z magazynkiem dostawianym od dołu.

      

 

NOWE NIE ZNACZY LEPSZE

Karabin AN-94 działał na zasadzie opóź­nionego impulsu odrzutu przy strze­laniu dwustrzałowymi seriami. Dla po­stronnego obserwatora taka dwustrzałowa seria wyglądała jak pojedynczy strzał i mniej więcej tak brzmiał jej odgłos – niczym lekko rozciągnięty w czasie po­jedynczy huk. Działa on na zasadzie odprowadzania gazów prochowych przez boczny otwór w lufie, ryglowanie odbywa się poprzez obrót zamka, strzelanie następuje z zamka zamkniętego. Zastosowano układ gazowy z tłokiem gazowym o długim skoku. Karabinek zasilany jest radzieckim małokalibrowym nabojem pośrednim 5,45x39mm. Zasilanie odbywa się z kleszczonych wahadłowo dwurzędowych magazynków łukowych z dwupozycyjnym wyprowadzeniem o pojemności 30 naboi (takie same jak w AK-74). Broń może być również zasilana z dwurzędowego magazynka łukowego na 45 naboi od karabinka maszynowego RPK-74. Gniazdo magazynka znajduje się na dolnej powierzchni komory spustowej przed chwytem pistoletowym. Po włożeniu do gniazda magazynek odchylony jest w prawo od pionu. Zatrzask magazynka umieszczono na dolnej powierzchni komory spustowej pomiędzy gniazdem a kabłąkiem spustu. Karabinek posiada kurkowy mechanizm uderzeniowy oraz mechanizm spustowy z przełącznikiem rodzaju ognia umożliwiający strzelanie ogniem pojedynczym, ciągłym oraz 2 strzałowymi seriami. Przełącznik rodzaju ognia znajduje się z lewej strony broni nad chwytem pistoletowym, natomiast bezpiecznik nastawny umieszczono na dolnej powierzchni komory spustowej z lewej strony kabłąka spustu. Bezpiecznik przestawiony na lewą stronę zabezpiecza broń, natomiast przestawiony na prawą powoduje odbezpieczenie broni. Przełącznik rodzaju ognia również ma postać elementu poruszającego się prostopadle do broni. Co ciekawe podczas strzelania 2 strzałową serią lub ogniem ciągłym, po pierwszym strzale, komora zamkowa (z lufą, zamkiem i suwadłem) zaczyna się cofać względem komory spustowej do której przymocowano łoże, kolbę, chwyt pistoletowy oraz gniazdo magazynka. Dopiero podczas ruchu komory zamkowej w tylne położenie następuje drugi strzał. Odstęp czasu pomiędzy pierwszym strzałem a drugim jest niewielki. Jeśli przełącznik rodzaju ognia ustawiony jest na 2 strzałową serię, to po oddaniu drugiego strzału i dojściu komory zamkowej tylne położenie, komora zamkowa wraca w przednie położenie. Natomiast podczas strzelania ogniem ciągłym, po oddaniu drugiego strzału i dojściu komory zamkowej w tylne położenie, komora zamkowa wraca w przednie położenie, następuje trzeci strzał, zespół lufy, zamka i suwadła cofa się w tylne położenie, wraca w przednie, po czym następuje czwarty strzał (i tak dalej, aż do zwolnienia nacisku na spust). Tak więc podczas strzelania 2 strzałową serią pociski zostają wystrzelone z bardzo dużą szybkostrzelnością teoretyczną która wynosi 1800 strzałów na minutę, natomiast podczas strzelania ogniem ciągłym pierwsze 2 pociski zostają wystrzelone z szybkostrzelnością teoretyczną 1800 strzałów na minutę, natomiast następne z szybkostrzelnością teoretyczną 600 strzałów na minutę. Tak nietypowe rozwiązanie zastosowano w celu zmniejszenia odrzutu podczas strzelania 2 strzałową serią, karabinek wystrzeliwuje 2 pociski zanim podrzut „wyrwie” broń z linii celowania. Należy jednak zaznaczyć że podczas strzelania ogniem ciągłym, nie licząc pierwszych dwóch pocisków, podrzut nie jest mniejszy w porównaniu z innymi konstrukcjami. Inna nietypowa cecha AN-94 to fakt że zamek w tylnym położeniu nie znajduje się za gniazdem magazynka, dlatego też podczas ruchu zamka w tylne położenie nabój wypychany jest z magazynka do przodu przez popychacz na rampę wślizgu, natomiast zamek wracając w przednie położenie pobiera nabój z rampy. To niezbyt często spotykane rozwiązanie umożliwia skrócenie drogi zamka. Ze względu na brak zatrzasku zespołu ruchomego po wystrzeleniu z magazynka ostatniego naboju zespół ruchomy nie zatrzymuje się w tylnym położeniu. AN-94 posiada wykonaną z tworzywa sztucznego kolbę składaną na prawą stronę broni. Egzemplarze pierwszych serii produkcyjnych wyposażone były w kolbę która po złożeniu utrudniała ściąganie spustu, dlatego też kształt kolby został zmodyfikowany do znanego z karabinka maszynowego RPK. Na końcu lufy znajduje się mocowany na zatrzask hamulec wylotowy pełniący również rolę osłabiacza podrzutu oraz tłumika płomieni. Zastosowano przyrządy celownicze składające się z muszki w tunelowej osłonie i celownika obrotowego z przeziernikiem. Celownik posiada nastawy od 100m do 1000m. Rozkładanie broni następuje poprzez odłączenie pokrywy komory zamkowej, dlatego też aby zamontować celownik optyczny lub elektrooptyczny należy zastosować boczny montaż. Karabinek może być wyposażony w bagnet mocowany z prawej strony lufy oraz granatnik podwieszany GP-25 „Kastior” lub GP-30 „Obówka”. Mocowanie bagnetu z prawej strony lufy powoduje że bagnet nie przeszkadza podczas strzelania z granatnika.

Konstruktorom udało się osiągnąć satysfakcjonującą nie­zawodność działania broni w warunkach zbliżonych do bojowych. Przynajmniej tak się początkowo wydawało.

Na tym jednak zalety nowej broni się wyczerpywały. Ogrom mankamentów skłaniał do refleksji – czy aby na pewno projektanci i decydenci wiedzieli, co robią?

Poważne wady AN-94 mógł dostrzec nawet niedoświadczony szeregowiec. Broń była wyjątkowo nieporęczna, a jej obsługa w warunkach bojowych – niezwykle skomplikowana (poza tym twórcy uznali, że wszyscy strzelcy są praworęczni). W celu rutynowego czyszczenia karabin musiał zostać rozłożony na 13 części, czyli ponad 2-krotnie więcej, niż w „kałachach” (tylko 6 części).

Oznaczało to także, że proces produk­cyjny będzie dużo dłuższy niż w wypadku innych wyrobów zakładów IŻMASZ.

Decydenci jednak przez długi czas nie chcieli przyjąć do wiadomości gło­sów krytyki.

Odnosząc się do innowacyjności AN-94, ówczesny szef biura prasowe­go IŻMASZ Walerij Szylin oświadczył: „Abakan to broń przyszłości. Jest to nieprosta konstrukcja i nie każdy jest w stanie ją zrozumieć”. Niewykluczone, że Szylin powtarzał słowa kogoś innego, możliwe, że nawet samego Nikonowa. Trudno przecież zbyć argument, że broń jest trudna do „oswo­jenia”, to twór przyszłości, całkowicie zry­wający z tradycją i po prostu nie każdy jest gotów na to wyzwanie.

Szybko też stało się jasne, że szkolenie w zakresie obsługi AN-94 będzie kilka­krotnie dłuższe niż w wypadku AK. To był poważny problem.

SCEPTYCZNI KOMANDOSI

Tak naprawdę, owego „wynalazku” nie należało dopuścić do użytkowania przez wojsko, a już na pewno nie przez poborowych.

Nowy karabin po prostu nie spełniał warunków Projektu Abakan. Wystarczy przypomnieć, że podstawowym celem całego przedsięwzięcia było drastyczne zmniejszenie rozrzutu pocisków pod­czas strzelania ogniem ciągłym! A za taki w żaden sposób nie można uznać dwustrzałowej serii. Nawet warunek zwiększenia skupienia w trzystrzałowej serii nie został spełniony, gdyż AN-94 po prostu nie ma takiego reżimu ognia (pojedynczy strzał, dwustrzałowa se­ria albo ogień ciągły). Natomiast pod­czas strzelania rzeczywistym ogniem ciągłym, czyli seriami dłuższymi niż 3 strzały, AN-94 notował przeważnie gorsze wyniki niż AK-74.

Taka broń teoretycznie mogła wykazać swą jakość w rękach dobrze wyszkolonego zawodowca i to w określonej sytuacji tak­tycznej, np. indywidualnej walce na dłuż­szy niż średni dystans. Tyle że i tu nowy karabin wyraźnie przegrywał z od dawna produkowanym radzieckim samopowta­rzalnym karabinem snajperskim SWD.

Krótko mówiąc: „broń przyszłości” okazała się banalnym „niewypałem teraź­niejszości”. Jego produkcja została zaprze­stana po serii pilotującej, przeznaczonej dla jednostek specjalnych składających się z żołnierzy zawodowych. Fachowcy ze SPECNAZ-u uznali AN-94 za fajną za­bawkę, ale dodali, że na poważną robotę nigdy by się z nią nie wybrali. A z kałachem – zawsze i wszędzie!!

Dodaj komentarz